Per Fumum fqjciora

belor

Ja nie zakupuję filmów, ale je ściągam z sieci. Podobnie muzykę. To dobro kultury i uznaję, że nie są własnością. Natomiast nigdy nie używam pirackiego oprogramowania itp.

masaj

W nieskończoność to zbyt dużo powiedziane,
ale dorzucę filmy do których wracałem ostatnimi czasy:
Hot Fuzz
Once
Before Sunset

domurst

kwiatek

domurst

No tak, ale to jednak nie to samo. Brak ciekawych dodatków, robione często na kolanie napisy. Poza tym filmy nie są teraz tak koszmarnie drogie jak kiedyś - są śmiesznie tanie wydania gazetowe, jest allegro - no i nie ukrywam, że ładna kolekcja pudełeczek jest czymś co działa na mnie podobnie jak pełna "białych kruków" biblioteczka Smile

kwiatek

belor

domurst - jak najbardziej kolekcja w ładnych pudełeczkach świetnie wygląda i cieszy tak samo jak flakon w perfumach, ale... Nie zawsze to jest najważniejsze, jak zauważyłeś w innym wątku to kwestia priorytetów.
A co do jakości, to z sieci możesz ściągnąć filmy z wszystkimi dodatkami, w jakości FullHD, bez żadnej różnicy w stosunku do tego co kupisz.

domurst

Macie rację panowie. Zwracam honor.

pirath

domurst

Masz sporo rację w kwestii napisów, ale to też kwestia trafienia. Przyznam, że kilka razy w ściąganych filmach tłumaczenie było fatalne, innym razem synchrony były tak zchrzanione, że irytowało to strasznie. Najlepiej jest chyba gdy się napisów nie zauważa, bo jeśli cokolwiek razie, to znaczy że odbiegają od treści ekranowej.

Ja oczywiście równiez ściągam i filmy i muzykę, kupuję tylko to co mi się wyjątkowo spodoba. Co do oprogramowania jadę na open-source'ach itp. i nie narzekam. Po co mi Office skoro jest Open Office?

RayFlash

belor

Zdumienie przyjęte, wrażenie zrobione (zapewne na kimś Wink

) a teraz prosimy o konkrety Smile

RayFlash

belor

Zarabiają wyświetlając swój film w kinach. Zarabiają na reklamach, zarabiają na gadżetach i dodatkach do boxowych wersji swoich produkcji, a w kontekście dzisiejszej rzeczywistości także na odtwarzaniu filmów w różnego rodzaju serwisach, które np otrzymują zyski z reklam (iplex.pl etc) i dzielą się na podstawie umowy z dystrybutorem lub zrzeszeniem producentów. Odnoszę się tylko do kina, żeby nie rozdrabniać tematu, a od tego wyszliśmy.
"Nie pójście mnie" na dany film do kina nie stanowi "straty" dla jego producenta, bo nie ściągnięcie go z sieci oznacza po prostu, że go nie oglądnę. Do kina chodzę na te filmy, które "warto" zobaczyć w kinie (efekty specjalne etc. i w które producent mocno zainwestował w związku z tym). Oczywiście na kino niszowe również warto czasem pójść do kina, ale to nie jest już "konieczne".

A odwracając Twoje pytanie Ray w jaki sposób powinni według ciebie zarabiać producenci np religii? Bo jak rozumiem, to też "produkt"? Wink

pirath